środa, 7 października 2009

4 października 2009

To już piąty dzień bez Ciebie. Ten jest wyjątkowo nudny. Nawet nie smutny, tylko po prostu nudny. Siedzę chora z lekką gorączką w łóżku w moim wąskim pokoju z białymi ścianami, z białym sufitem i kilkoma najpotrzebniejszymi sprzętami. Trochę jestem rozgoszczona, ale wciąż jednak na walizkach. I wcale nie chce ich rozpakowywać. Znaczyłoby to, że po pierwsze, jestem już tu urządzona i nie chcę się stąd ruszać (co jest oczywistą nieprawdą), a po drugie, miałabym poczucie psychicznego komfortu i czułabym się mniej więcej jak u siebie (co również nie jest prawdą).

Poszukiwania mieszkania w toku. Wczorajszy risercz dał mi poczucie pewnej satysfakcji, poczucie, że przecież mogę zmienić to, co mi się nie podoba, z czym czuję się źle. Rezultaty co prawda na razie marne (kilka telefonów, jedno mieszkanie obejrzane), ale na jutro jesteśmy umówione z sycylijskimi chłopcami na ogląd kolejnego i mam dziwne przeczucie, że może się udać. Zobaczymy.
Na razie choruję, roztaczam wokół siebie zapach czosnku, chińskich ziółek, imbiru. Miejmy nadzieję, że zadziała, bo kolejnego dnia nie chcę i nie mogę już tu siedzieć. Jutro oficjalne rozpoczęcie roku, ale jak to w kraju makaronu(w) bywa nie wiadomo zupełnie nic. Mój koordynator podróżuje między Italią a Polską, nie wiem czy czyta moje maile. Nie znam mojego planu zajęć, nie wiem gdzie odbywają się zajęcia, nie wiem czy w ogóle się już zaczynają, czy może szanowne grono profesorskie przedłuża sobie jeszcze wakacje. Do tego nie wiem czy organizowane są jakieś eventi dla Erasmusów, jakieś festy, zwiedzanie i tym podobne. Czuję się pozostawiona samej sobie. Cóż, może tak wygląda życie za tak zwaną granicą. Nie wiem czemu Erasmus jest dla tylu ludzi przygodą życia. Na razie jest dziwną przygodą, mocno przereklamowaną.

6 października 2009

Zacznę od dwóch cytatów z książki mojego ukochanego Tarasa Prochaśki, który czyta w moich myślach i z niezwykłą przenikliwością trafia w sedno. Trafia w sedno szczególnie w te dziwne dni, kiedy wszystko jest zawieszone w dusznym powietrzu, nie rusza się, słowem- nie daje najmniejszych oznak życia. Dni spotęgowane złym samopoczuciem, gorączką i czarnymi myślami.

„Potrzeba trzymania się przedmiotów znika dopiero wtedy, kiedy potrafisz sobie wyobrazić, jakie mogą być w dotyku te rzeczy, których nigdy nie będziesz miał możliwości dotknąć. I gdy zrozumiesz, że tylko to, co w twojej wyobraźni, jest najprawdziwszą, najpewniejszą własnością”

i jeszcze:

„Pozbawieni obecności najbliższych ludzie stają się samowystarczalni, ale też trochę niepełni”.

Otóż to. Dlatego właśnie zaciskam zęby, i wiem, że Ty też. Stwarzam sobie mój mały świat złożony z urywków wspomnień, zdjęć, mentalnych ujęć i migawek. To co mam w głowie jest moją siłą.

Tak naprawdę wcale nie mam weny, wcale nie chce mi się pisać, ale robię to trochę z braku zajęć, trochę dlatego, że łatwiej poskarżyć się białej kartce niż roztaczać wokół siebie aurę wiecznego niezadowolenia i zatruwać tym samym życie innym.

Tak naprawdę jest już trochę lepiej. Powoli zaczynam wytyczać własne ścieżki, rozglądać się dookoła, widzieć więcej, otwierać oczy. Powoli miasto staje się ładne; jesienne liście wyściełają chodniki; domy w kolorze ochry, pomarańczy, żółci odbijają słoneczne promienie. W głowie tworzę mapę ulic i uliczek, liczę kroki na chodniku, słucham stuków i echa odbijającego się od kamienic. Twarze wybijają się tłumu, tworząc kolorową ruchliwą uliczną mozaikę. Koty zaczynają mnie rozpoznawać i miauczeć ze smutkiem w głosie, prosząc o coś do jedzenia lub po prostu o chwilę uwagi. Za rogiem coś na mnie czeka. Jeszcze nie wiem co, ale już czuję przyjemne mrowienie wzdłuż kręgosłupa...



3 komentarze:

  1. No właśnie, potrafisz slicznie słowami ująć, co się czuję. Lubie Twoje pisanie i jego styl - są bardzo osobiste, a jednocześnie mogę je odnieść do siebie :) Dziękuję za cytaty dla mnie, zwłaszcza drugi mi się podoba. Wiem, że dam radę sam, ale bez Ciebie to nie to samo. Idę teraz już spać i będę śnił o tym, że Cię kocham.
    Buziaki, Matt

    OdpowiedzUsuń
  2. :)) właśnie chciałam się pochwalić,że o Was piszą http://kal-ile-ty-potrafisz.blogspot.com/2009/10/kiedy-swiat-przewraca-sie-do-gory.html , ale doczytałam tego Twojego posta do końca i chyba jesteśmy mentalną kolaboracją :) trzymaj się tam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  3. o kochana. żebym ja się przypadkiem dowiadywała. no naprawdę. ale znalazłam i obiecuję czytać. przypominają mi się te nasze straszne pierwsze lekcje języka makaronów z moją śpiącą mamą. ech, wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń